Chwilę zajęło mi przetrawienie tej informacji. A więc to tak… Grodzisz nie zamierzał napuścić zapchlonego, kolczastego jeża z pobocza drogi na którekolwiek z nas w charakterze – och, jakże śmiesznego – kawału. Nie, on na poważnie zamierzał znalezionemu zwierzątku pomóc i stworzyć mu nowy dom. Jak dla mnie w porządku, byle nie przeszkadzało mi to wprowadzić Wynagrodzenia pracowników oddelegowanych do Ciechocinka do naszego jakże zawodnego systemu, co miałam zrobić już wczoraj i dalsze powstrzymywanie się od działań groziło jeszcze większymi zaległościami. Nie mogło przecież być tak, że z całej naszej ósemki chyba tylko ja jako jedyna naprawdę pracuję i przejmuję się tym, co robię, podczas gdy pozostała wesoła grupka lekkoduchów nie tyko mi nie pomaga, ale jeszcze mi w wykonywaniu moich obowiązków przeszkadza. Zupełnie jak tamtym razem, gdy zgubili Wynagrodzenia pracowników oddelegowanych do Bełchatowa i ostatecznie to ja musiałam przekopywać się przez system w poszukiwaniu utraconych danych.